sobota, 17 stycznia 2009

Homofather (2005)

Film uderza z dwóch powodów - jego niezwykłej realności, może wręcz naturalizmu, oraz prostoty i czystości przekazu - pozostawiając ocenę poruszanej tematyki w ogromnej części po stronie odbiorcy.

Dwóch żyjących ze sobą mężczyzn pewnego dnia stają przed faktem - mają się zająć 3 letnią córką jednego z nich. I na tym niezwykłość się kończy. Pozostała codzienność nakreślona jest tak swojsko, w odcieniach i kolorycie spuścizny PRL-u z domieszką wolnorynkowych zachwytów. Od blokowiska po wnętrze mieszkania. Chce się powiedzieć - jak u sąsiadki przez ścianę. Bohaterowie - też uderzają zwykłością, a właściwie nie uderzają - ani powalającą z nóg urodą, ani przesadnym odpicowaniem... niewielka dawka przegiętości - ot dwóch przeciętnych, statystycznych gejów.

Reakcja na zastaną sytuację także zdecydowanie niebajkowa. Szczególnie, gdy jeden z nich niekoniecznie potrafi wyrażać to kim jest, a także to co czuje:

- Tak trudno jest mi do Ciebie dotrzeć, dlatego pytam czy mnie kochasz?
- Gabi, nie pierdol, tylko śpij!
- No to mnie kochasz.

Kocha. Potrafi to powiedzieć dopiero stając w obliczu konsekwencji swojego postępowania. Czy nie jest za późno? - na to pytanie film nie odpowiada. Jego prostota polega na tym, że nie zadaje wszystkich pytań związanych z rodzicielstwem w rodzinach gejowskich. Zadaje tylko kilka - dzięki czemu odbiorca nie tonie w złożoności tematu - ale chyba tych najważniejszych. Nie odważyłbym się powiedzieć, że film wskazuje na nie odpowiedź. Raczej pokazuje, że odpowiedź leży bardzo głęboko i bardzo mylą się Ci sądzący, że już ją znają.




Homo Father (2005)
  • produkcja: Polska
  • gatunek: Dramat, Komedia
  • reżyseria Piotr Matwiejczyk
  • scenariusz Piotr Matwiejczyk
  • zdjęcia Jacek Chamot
  • muzyka Piotr Matwiejczyk
  • czas trwania: 76
Obsada:
  • Bodo Kox Gabriel
  • Dawid Antkowiak Robert
  • Robert Gonera Szef Roberta
  • Magdalena Woźniak Barcikowa
  • Daria Iwan Mariola
  • Goria Kornyluk Natalia
  • Amelia Matwiejczyk Córka Gabriela i Ameli

środa, 15 października 2008

Wokół wzburzone morze, tylko Twoja dłoń - stały ląd.



Świat szybki jak, młody wiatr pędzi co tchu
I nie ma czasu na miłość już.

Więc proszę Cię blisko bądź, kochaj mnie
Trwaj przy mnie, bo wokół wzburzone morze
Tylko Twoja dłoń. To stały ląd.

Żyj z całych sił, życie tli się płomieniem tu
Wątłym i łatwo zagasić go.

Więc proszę Cię blisko bądź, kochaj mnie
Trwaj przy mnie, bo wokół wzburzone morze
Tylko Twoja dłoń. To stały ląd.

Co los chce dać lub zabrac mi.
Dziś oprócz Ciebie wiem, nie mam nic. 2x

Więc blisko bądź i kochaj mnie
Trwaj przy mnie, bo wokół wzburzone morze
Tylko Twoja dłoń. To stały ląd.
Stały ląd.


Z braku czasu chyba coraz częściej będę wrzucał same piosenki. Jednocześnie blog upodobni się do swojego starszego brata: animal-city.blog.onet.pl. Jednocześnie zapowiadam przeniesienie zawartości tego bloga na platformę Bloggera.

poniedziałek, 13 października 2008

To co dobre

Tak mi się jakoś przypomniała ta niezwykle prosta, ale i piękna piosenka:



Zamknięta w sobie szukasz ucieczki
Boisz się wyjść, boisz się chcieć
Wiem jak jest trudno strach przezwyciężyć
Na przekór życiu nadawać mu sens

Wszystkim nam brakuje szczęścia
Masz to, na co godzisz się
Każda droga jest łatwiejsza
Gdy widzisz to, co dobre jest

Mam dużo sił, lecz ufać nie będę
Choć dobry los dał co chciałam mieć
Kiedyś dla ciebie byłam diamentem
Zmienił mnie czas, zmieniły mnie łzy

Wszyscy tak pragniemy szczęścia
Masz to, na co godzisz się
Każda droga jest łatwiejsza
Gdy widzisz to, co dobre jest

Wszystkim nam brakuje szczęścia
Masz to, na co godzisz się
Każda droga jest łatwiejsza
Gdy widzę to, co dobre jest

wtorek, 1 stycznia 2008

Camila - Nanga tu feo

W Nowym 2008 Roku przedstawiam utwór zespołu Camila z reedycji płyty Todo Cambio. Co tu więcej mówić, co tu więcej pisać. Wystarczy posłuchać.

Oto tekst:
Paguinica bena espadaguini
Paguinica bena nesalulu
Bushilaca benanga espirolo
Bushilaca benanga espirolo
Nanga ti feo, ti feo granachi
Negidubi lachi do
Nesachaga nalelli
Nanga ti feo, ti feo granachi
Negidubi lachi do
Nesachaga nalelli

Si alguien habla de mi
Mi negrita
Si alguien te habla de mi
En tu presencia
Diles que yo soy tu negro santo
Diles que yo soy tu negro santo

Yo soy un feo, un feo que sabe amar
con todo su corazón y no te ha de olvidar
Yo soy un feo, un feo que sabe amar
con todo su coraz�n y no te ha de olvidar

Paguinica bena espadaguini
Paguinica bena nesalulu
Bushilaca benanga espirolo
Bushilaca benanga espirolo
Nanga ti feo, ti feo granachi
Negidubi lachi do
Nesachaga nalelli
Nanga ti feo, ti feo granachi
Negidubi lachi do
Nesachaga nalelli

środa, 26 września 2007

Raúl - Una vida

Tym razem proponuję coś mniej wyszukanego, nie kipiącego może kwestiami do przemyśliwań filozoficznej, ale na pewno nie pozycję badziewną.

Znając/nie znając mojego zamiłowania do muzyki latynoskiej na tym blogu pojawi się wielu niczego_sobie_wzgądających panów. Mam tendencję do grzebania w sieci w/g algorytmu:

  1. Zauważam płytę z nienaganną okładką
  2. Ściągam
  3. Słucham
  4. Jeśli (Wartość_artystyczna > Subiektywna_granica) słucham dalej

Dodam tylko, że ma skormna intuicja zwykle się nie myli i ściągam płyty dobre.

Dodam do tego, że muzyka łacińska w jakiej się lubuje jest daleka on mainstreamu postaci Lopez, Mebarak, Rubio. Wykonawców tych zwykle nie spotkacie w MTV, ani w naszych radiach. Na próżno często szukać ich w sklepach muzycznych. Ale są dobrzy. Zwykle to debiutanci, z jedną, dwiema płytami na karku, niskobudżetowo, niskonakłądowo. Czasem longlpleje są wydawnictwami bez- lub jednosinglowymi.

To nie oznacza, że prezentuje cokolwiek. Dla mnie pewne warunki powinny być spełnione. Omówmy na przykładzie Raúla Fuentesa, którego płytę "Una vida" pokrótce z'reklamuje.

  • Artysta powinien śpiewać. Dobrze śpiewać! Nie mówię o bezwarunkowej czystości dzwięku - to oczywiste. Oczekuję dobrego warsztatu, mocnej emisji, niebanalnej barwy. (Kocham Cię za to Raúl :P)
  • Rytm, konwencja. Latino to latino. W gatunku zawiera się wiele stylistyk. Dla wielu niestety latino to reggaeton. Wypłynął po torturującej Shakirze, i wychodzą całe płyty gdzie jedna piosenka od drugiej jest nieodróżnialna. Boli to bardzo. Ja po muzyce latynoskiej spodziewam się bardziej czegoś w rytmie chacha, jive'owego. Pełnego życia a nie bouncujących bioder. Jest oczywiście jeszcze salsa, ale tą zostawmy Markowi Antoniuszowi.
  • Ballady - ballada latino = kipiąca seksem rumba. Inaczej być nie może.
  • Ostanio lubuję się także w elementach r'n'b, ale one jakoś kojarzą mi się z Lopezką. Czytaj kojarzą mi się źle. A ta Lopezka po byciu Antniuszową [Como ama una mujer] znowu powraca zacierając znaczenie słowa latino. Hay, hay, hay...
  • Aranżacja: dobra, zaskakująca. W moim odtwarzaczu tego przykład: Fácil de Amar Rytmika rythm&bluesowa połączona z motywem symfonicznym. Brawo. Wszystko co wyżej można również odnaleźć.

Lista utworów:

  1. Bombón
  2. Espía
  3. Pase lo que pase
  4. Lágrimas
  5. Loco
  6. Desperados
  7. Fácil de Amar
  8. La verdad
  9. Esta vez
  10. Puede que estorbe la luna
  11. Una vida

piątek, 14 września 2007

Całkowite zaćmienie (1995)

Film z założenia przedstawia związek 2 poetów francuskich XIX wieku - Arthura Rimbauda i Paula Verlaine. Założenie proste - zakazana miłość w smaku epoki. Oparty na faktach (głównie listach, ale także mocno osadzony w poezji obu artystów) nie opowiada schematycznej historii. Generalnie wydaje się, że ani koloryt społeczny, ani też kwestia homoseksualizmu jako takiego nie jest tu rzeczą najważniejszą. Wyraźnie schodzi na drugi plan, kiedy na obraz zaczynamy patrzeć jako na dramat psychologiczny.

Ta płaszczyzna filmu zdaje się dominować. Nie łatwo jednak wyłuskać jednoznacznej oceny, przypisać kokretne postawy bohaterom. Przez całe 1,5 h przewija się przede wszystkim ogromny dynamizm psychologiczny. Można Agnieszce Holland zarzucić, że dynamizm ten jest tak ogromny, że brakuje czasu, by przyjrzeć się bohaterom.

O definicję pojęć: miłość, gdy Rimbaud w imię miłości wbija nóż w rękę Verlaine'a, trudno się pokusić. Emocje, alkohol, opium, normy społeczne, zależności finansowe, pożądanie umysłu, ciała targają bohaterami, by doprowadzić ich do tragicznej klęski.

Film według mnie przeładowany treścią i funkcjami. Zmiennością nie daje czasu, by zidentyfikować się z bohaterem, a tym samym dokładniej odczytać przekaz.

Całkowite zaćmienie, Total eclipse, Francja 1995,
reż. Agnieszka Holland
Leonardo DiCaprio - Arthur Rimbaud
David Thewlis - Paul Verlaine

Więcej:
[+] Całkowite zaćmienie (1995) - o filmie - FILMWEB.pl

Zaczynamy

To już mój 2. blog pod marką Bloggera. Tym razem nastawiony na kulturę. Z defnicji ma to być po prostu taka ogromną biblioteka tego, co polecam. Filmy, książki, muzyka, fotografia. Wszystko z półki "musisz to poczuć/doznać/przyczytać/posłuchać/zobaczyć/poznać/pokochać".